wtorek, 2 lutego 2016

Rozdział 2 - Nienawidzę tej szkoły.

- Horan zajmij się sobą! - wrzasnął trener - Rozgrzej się, zaraz zaczynamy - powiedział do mnie. Pobiegłam po bieżni, która prowadziła dookoła boiska. Czułam na sobie wzrok wszystkich chłopaków będących na boisku. Bez spiny Cat. Jesteś dużo lepsza od nich. Gdy już byłam gotowa, podeszła do grona, które się zebrało wokół trenera. Wszyscy byli wyżsi ode mnie. Przecisnęłam się między nimi.
- Skoro jesteśmy wszyscy. Dziś nie będziemy ćwiczyć osobno, lecz podzielimy się na dwie drużyny i rozegracie mecz. Wybiorę dwóch kapitanów, który wybiorą sobie zawodników, a następnie ustawią ich na pozycjach. - trener rozejrzał się po tłumie. - Horan i ... i Smith. Zostajecie kapitanami - Chłopcy wyszli przed szereg, a trener wręczył im kamizelki. Chłopcy zagrali w tak zwanego "marynarzyka". Horan wygrał, wygląda na to, że to on wybierze pierwszy drużynę.
- Więc, Tom, Andy, Roger, Samuel, Austin, Jack, David, Michael, Oliver i William. - wytypował blondyn, a jego drużyna odeszła na bok.
- Dzięki stary - zaśmiał się James - to teraz ja chcę, Charlie, Jacob, Daniel, um... Andre? Luke, Freddie, Evan, Aaron, Nathan i... - chłopak się zastanawiał, zostałam tylko ja i jakiś dwóch chłopaków, którzy wyglądali na niedorajdy. - Niech będzie artystka - puścił do mnie oczko.
- Jestem Cat - burknęłam i podeszłam do drużyny.
- Chłopaków zapraszam na rezerwę, a wy macie teraz być zespołem, macie myśleć jak jeden organizm. Kapitanowie przydzielcie swoim zawodnikom pozycje i zaczynamy.
- Chce być na ataku - odezwałam się jako pierwsza, na co usłyszałam śmiech.
- Kotku zmiażdżą cię. - powiedział przez śmiech.
- Chce grać w ataku - powtórzyłam.
- Niech ci będzie - jęknął i przydzielił reszcie pozycje. Po chwili staliśmy już na swoich pozycjach i czekaliśmy na pierwszy gwizdek.
- Ej! Artystka! - usłyszałam wołanie, spojrzałam w stronę niosącego się głosu i zobaczyłam Nialla - powodzenia! - posłał mi buziaka i uśmiechnął się ironicznie. Przewróciłam oczami i usłyszałam gwizdek. Mecz się zaczął. Miałam tylko jeden cel - wygrać. Horan był przy piłce. Bez zastanowienia pobiegłam w jego stronę. Udało się, odebrałam mu piłkę, biegłam w stronę bramki, już chciałam ją podać Aaronowi, lecz w pewnym momencie poczułam pchnięcie. Z hukiem upadłam na murawę.
- To nie sport dla panienek artystko - powiedział Horan stojąc nade mną i podając mi rękę. Olałam go i podniosłam się samodzielnie. Otrzepałam się z trawy i wznowiliśmy grę. Po ciężkich 90 minutach gry niestety przegraliśmy. Ale na szczęście udowodniłam, że nie jestem tak beznadziejna. Mimo upokorzeń i obraźliwych żartów ze strony chłopków.  Koniec meczu równał się końcowi treningu. Chłopcy pobiegli pod prysznic, a ja jeszcze udałam się do trenera,
- i jak? - spojrzałam na mężczyznę.
- Jak bardzo chcesz być w drużynie? - spojrzał na mnie
- Najbardziej na świecie. - odparłam z uśmiechem.
- Nie będziesz płakać jak się pobrudzisz, albo złamiesz paznokieć?
- Obiecuje, że nie.
- Biorę cię - uśmiechnął się.
- Dziękuję - podskoczyłam i pobiegłam do szatni, szybko się ogarnęłam, by jeszcze zdążyć zabrać książki. Poszłam do szkoły lecz nigdzie nie umiałam znaleźć klucza. Nagle przed sobą zobaczyłam Olivera.
- To chyba należy do ciebie. - pomachał mi kluczem przed oczami.
- ooo, dziękuje. - wyciągnęłam dłoń po klucz, a on położył go na mojej dłoni. Puścił mi oczko i poszedł do Nialla i reszty. Podeszłam do mojej szafki. Może nie są tacy źli? Może się do mnie przekonali? Otworzyłam szafkę i BUM! Wybuchła bomba z mąki. Usłyszałam za sobą śmiech. Odwróciłam się, zobaczyłam Olivera i resztę zespołu.
- Pamiętaj by nie zostawiać klucza bez opieki - powiedział Oliver. Myliłam się. Cały korytarz śmiał się ze mnie. Wzięłam resztę mąki, która została w mojej szafce i wysypałam ją na chłopaków.
- Artystka nie jest już oazą spokoju - zaśmiał się Horan. Trzasnęłam drzwiczkami od szafki, zabrałam torebkę i poszłam do domu. Nienawidzę tej szkoły, nie cierpię tych ludzi, mam dość tego miasta. Po chwili byłam już w domu. Na wejściu spotkałam mamę.
- Kotku co się stało? - zapytała widząc mnie całą w mące.
- Nic - odburknęłam i poszłam na górę. Wrzuciłam torebkę do pokoju i poszłam do łazienki wziąć prysznic. Co mam zrobić, aby móc wrócić do starej szkoły? Nie chce więcej widzieć tych ludzi. Prędzej utnę sobie ręce niż zacznę się z kimś przyjaźnić. Zmyłam z siebie całą mąkę, wysuszyłam się i ubrałam wygodnie. Wzięłam z pokoju zeszyt, ołówek i parę kredek. Usiadłam w niedużym ogrodzie. Zaczęłam rysować Boże, gdyby Niall nie był dupkiem, mógłby być zajebistym facetem. Jest bardzo przystojny. Ale Cat wybij go sobie z głowy, to nie człowiek twojego pokroju. A może w głębi duszy jest dobrym człowiekiem?

*

Od autorki: Kochani, jeśli jest ktoś, kto chciałby być informowany o nowych rozdziałach może dodać w zakładce "informowani" komentarz z linkiem do aska lub twittera. 

1 komentarz:

  1. Rozdział świetny! Czekam na następny. Nie musisz mnie informować, bo doskonale wiem, kiedy pojawia się nowy rozdział - jest wyświetlany u mnie na blogu w spisie "Blogi, które czytam", więc jestem na bieżąco :)

    OdpowiedzUsuń